13 stycznia 2014

I don't know...



Cześć.
Zakończył się kolejny weekend. Znów trzeba wrócić do znienawidzonego miejsca zwanego szkołą. W tym tygodniu mam naprawdę dużo sprawdzianów i kartkówek. Ciężko to wszystko ogarnąć. Angielski miesza się z niemieckim. Niezrozumiałe zagadnienia z biologi zlewają się z trudnym do opanowania materiałem z historii. Wzory z fizyki mylą się z tymi z matematyki, a do tego wplątują się pierwiastki z chemii. No i jeszcze j.polski i wiele innych. Ehh...
Aktualnie mamy zimę (choć wygląda jak jesień lub wczesna wiosna) to też nie moja ulubiona pora roku. Strasznie szybko robi się ciemno i jest bardzo zimno. Trzeba zakładać wiele warstw ubrań, a i tak jest za chłodno. Nie można za długo stać na dworze, bo zaraz czujesz, że zamarzasz. Urodziłam się późną wiosną i zdecydowanie wolę te dwie cieplejsze pory roku i nie mogę już się ich doczekać.
Kilka dni temu szukając pudełka od telefonu, natknęłam się na album. Momentalnie zalała mnie fala wspomnień. Wszystkie zdjęcia przypominają mi o tym co było kiedyś i już nigdy nie wróci, o czasach kiedy to nie markowe ubrania i najnowszy telefon decydowały o tym kto jest fajny, ale to jakim się było w środku. Czasy w których nie było problemów, żyło się tak beztrosko. Wszystko było łatwiejsze. Prawie zawsze byłam uśmiechnięta, potrafiłam się cieszyć ze wszystkiego. 
A teraz? Gubię się we wszystkim. Dosłownie we wszystkim. Bez przerwy popełniam błędy. Bardzo ich żałuję, ale nie potrafię cofnąć. Coraz trudniej wymusić sztuczny uśmiech. Jeśli moja twarz pokazuje prawdziwe emocje, inni podchodzą i pytają co się stało. Nigdy nie mówię o co naprawdę chodzi.. Nie umiem się przed kimś otworzyć i zwierzyć się ze swoich problemów. Po prostu nie potrafię. Jeszcze rok temu, nie miałam z tym żadnego problemu, ale teraz nie mogę. Łatwiej mi to napisać, choćby tutaj. To przez wydarzenia z przeszłości. Rok 2013 był dla mnie okropny, a moje życie obróciło się o prawie 180 stopni. A ja nie potrafię zapomnieć. Jestem bardzo emocjonalna i zawsze wszystko przeżywam. Nawet jeden najmniejszy błąd wywołuje masę stresu i obaw. Czasami niesłusznych. 
,,Po smutku zawsze następuje szczęście"

To moje motto. Jedno z wielu. Raz już się sprawdziło i mam nadzieję, że nie tylko ten jeden raz.
Jedyne co mi pozostaje to czekać, aż coś się w końcu ułoży.

 bluza - reserved ♥

5 komentarzy:

  1. dziękuję =) zaobserwuj, a na pewno się odwdzięczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej pocieszyło mnie to co napisałaś na końcu...
    Twoje motto, które jest Twoim motorkiem do życia!
    Nie przejmuj się kłopotami i problemami!
    Walcz z nimi! Na pewno dasz radę! :-*

    Przy okazji zapraszam Cię do wzięcia w moim małym giveaway’u!
    Do wygrania wymarzona sukienka warta 200$, a dla pozostałych nagrody gwarantowane!


    Pozdrawiam,
    Katherine Unique


    OdpowiedzUsuń
  3. Błędy uczą nas czegoś i choć mają gorzki posmak to trzeba nauczyć się wyciągać wnioski i przełknąć konsekwencje. Ja dalej się tego uczę, ale wiem że dam rade ;) tak samo jak ty dasz rade
    http://byc-jak-czlowiek-renesansu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pomimo, że wyciągam wnioski, to i tak się do nich nie stosuję...

      Usuń

Za każdy komentarz z całego serduszka dziękuję ♥
Jeśli podoba Ci się mój blog zaobserwuj go, a jeśli mi się spodoba Twój zrobię to samo.
Odwdzięczam się za każdy komentarz.
Mam nadzieję, że często będziesz tu wpadać ;)